Jerzy Jachowicz Jerzy Jachowicz
55
BLOG

Nad obrona Kościoła

Jerzy Jachowicz Jerzy Jachowicz Polityka Obserwuj notkę 4

- Ilu księży z archidiecezji warszawskiej podpisanych pod listem w obronie arcybiskupa Stanisława Wielgusa ma na sumieniu współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa?  Czy dla kilku z nich, tak zdecydowany i silny atak na lustrację duchowieństwa współgra z ich własnym, prywatnym interesem, bo stwarza nadzieję, że ich przeszłość nigdy nie zostanie publicznie ujawniona i napiętnowana?  Ilu z nich podpisało protest bez dostatecznego przekonania, że występują w obronie całkowicie czystej osoby, że robią to w dobrej sprawie, a  list sygnowali  ulegając stadnemu działaniu? A może pod naciskiem autorytetu hierarchów archidiecezji?

 

     Niestety, nie uzyskamy odpowiedzi na te pytania,  bo wiele rzeczy, które wiążą się z tą sprawą, jak  na razie jest mocno niejasnych.  Ale zadać je musimy. Byłoby wspaniale, gdyby na każde z nich można było odpowiedzieć negatywnie. Ale nie wydaje mi się to możliwe. I to jest dla mnie powód do poważnego zmartwienia.

   

       Jako człowiek wierzący,  wiążę z Kościołem wiele nadziei  na ciągłą dbałość o własną  moralną postawę, a także kształtowanie właściwych postaw moralnych swoich rodaków. Kościół, że się posłużę banalną przenośnią, winien być dla mnie, a i dla dużej części naszego społeczeństwa,  latarnią morską wskazującą drogę postępowania  wśród ciemności, jakie pojawiają się w naszym życiu.

 

    Jak może jednak pełnić tę rolę, jeśli sam próbuje żyć w ciemności?  Jeśli chce ukryć ciemność mówiąc, że jej nie ma, albo nie było, albo, że choć była, nie ma znaczenia.

Martwię się więc, bo taka postawa prowadzi do osłabienia roli Kościoła, który i bez tego przeżywa różne kłopoty.      

     

      Argument Prymasa Polski Józefa Glempa, że nie można przełożyć terminu uroczystości objęcia urzędu metropolity warszawskiego przez arcybiskupa Wielgusa, bo byłoby to przyznanie się  przez niego do współpracy z SB jest całkowicie fałszywy. 

    Odwrotnie, trwanie przy pierwotnym terminie, czyni ogromną szkodę dla prestiżu urzędu, obniża rangę uroczystości. Bo chcemy tego, czy nie będzie się to odbywało nie tylko w atmosferze nieufności, ale w pewnym sensie – skandalu.

      

          Najpierw publiczne ujawnienie akt mówiących o charakterze współpracy księdza Wielgusa z bezpieką. Po to, aby dostarczyć wiarygodnych dowodów bądź przynajmniej przesłanek, że tej współpracy faktycznie nie było, albo była ona zdawkowa, prawie fikcyjna itd.  Dopiero po takim wyjaśnieniu, a w tym przypadku można mówić nawet oczyszczeniu, ingres byłby wielkim radosnym i czystym świętem dla arcybiskupa Wielgusa i wszystkich wiernych. 

 

      To, co robi w ostatnich dniach Kościół nazywam „nad obroną”. Już nie tylko arcybiskupa Wielgusa, ale całego duchowieństwa przed  ewentualną przyszłą lustracją.

      

     - To są nasze wewnętrzne sprawy – zdaje się mówić Kościół. -  I nikt nie będzie nam podpowiadał, a tym bardziej dyktował, jak mamy postępować z członkami naszej wspólnoty. Bez względu na to, jaką mają zapisaną kartę w swoim życiu. A już nie będą o tym decydować, ani wpływać na nasze decyzje, teczki wytworzone przez tajne, przestępcze służby PRL – wynika z postawy Kościoła.         

 

       Można mieć zastrzeżenia do „Gazety Polskiej”, że stawiając tak mocne zarzuty, tak wysoko postawionemu hierarchowi Kościoła, w takiej chwili – kilka dni po watykańskiej  nominacji na metropolitę warszawskiego,  na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia  - powinna mieć mocne dowody w postaci pełnych dokumentów potwierdzających współpracę.  Moim zdaniem, i to by nie wystarczało, biorąc pod uwagę wspomniane już okoliczności.  Publikację zawierającą  tak ciężkiego kalibru oskarżenie winny wspierać opinie historyków IPN,  po uprzednim zbadaniu teczek.

 

     Z drugiej strony, trudno byłoby mi w tej chwili założyć brak odpowiedzialności kierownictwa „Gazety Polskiej” i wyciągnięcie takiej armaty bez gwarancji, że jest ona właściwie uzbrojona.  Nie sądzę, by ktokolwiek podjął ryzyko ogromnej kompromitacji. A to musiałoby spotkać „Gazetę Polską”  informacje o współpracy  z SB księdza Wielgusa okazały się fałszywe.  Mimo to, słowne deklaracje  naczelnego „GP” Tomasza Sakiewicza nie wystarczają mi, aby przekonać mnie, że za publikacją stają twarde dowody.

       

          Jeśli jednak jestem w miarę spokojnie przyjąć wielką porażkę, a właściwie klęskę „Gazety Polskiej”, co nie znaczy, że  jej tego życzę, to jako prawdziwy dramat przeżywałbym przegraną Kościoła, który postawił swój cały autorytet w sprawie  pojedynczego duchownego.   

      

                   

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka