Przypomniałem sobie krótką historię, wymyśloną chyba przez Gogola. Przytoczę jej sens, tak jak zachowałem ją w pamięci.
Otóż, pewien wieśniak, z zabitej deskami guberni, nazwijmy go Igor Promoszczyn, chodził po swojej wsi, jeździł po powiecie i opowiadał jaki jest od pewnego czasu sławny. - Zna mnie już teraz cała Rosja - mówił. Piszą o mnie w gazetach - chwalił się. I na dowód swych słów wyciągał urwany kawałek lokalnego pisemka. I pokazywał opis zdarzenia w rybryce "Kronika". "W ostatnią sobotę karnawału we wsi Przytulna późnym wieczorem z miejscowej karczmy "Pod okoniem" wytoczył się mieszkaniec tego sioła Igor Promoszczyn. Mocno chwiał się na nogach i ostro wiało. Akurat nadjechała dwukółka. Promoszczyn wpadł pod pojazd, a koń mocno kopnął go w głowę. Od tamtej pory Promoszczyn nie może dojść do umysłowej równowagi".
Zauważyłem pewną zbieżność między sytuacją owego Promoszczyna a moją. Też mam się chwalić czym, całkiem podobnie jak on, kiedy tylko napiszę w swoim blogu coś o kobiecie. Natychmiast staję się popularny i znany. Jeśli za widomy znak popularności uznać liczbę wpisów pod tymi blogami. Tak było gdy niefortunnie dotknąłem się sprawy Elizy Michalik. Podobnie w pechowym wpisie o Patrycji Koteckiej. Żaden inny z moich blogów, choćby nie wiem jak ceniony, nie doczekał się tylu wpisów.
Dlatego obiecuję sobie nigdy więcej o kobietach. Jak to nigdy? A Julia Pitera? Warta pióra poety, by opisać jej wszystkie zalety. A Gronkiewicz Hanna Waltz, której piłkarscy kibice dziękują za stadion w stolicy? Może kiedyś, ale już na pewno nie w tym roku. Na ten rok mam dosyć. Nie tylko dlatego, że pisząc, coś o Koteckiej, co ja uważałem za drobiazg, a co zrobiłem dzień wcześniej przed włożeniem tych uwag do blogu, nie miałem pojęcia, że biorę udział w jakiejś kampanii przeciw PiS-owi. Dla mnie Kotecka jest Kotecka, a nie PiS. Nie wiedziałem też, że tego dnia ukazał się o niej materiał w "Fakcie". Numer ze zdjęciem Koteckiej w "Fakcie" jedna z koleżanek redakcyjnych pokazała mi wczoraj wieczorem.
Ostatnie zdanie do Bogusia Chraboty. Obrońcy uciśnionych. Czy przyjmiesz Patrycję Kotecką do siebie, jeśli kiedyś zrezygnuje z telewizji publicznej?
624
BLOG
Komentarze